Dawid Podsiadło - Son of Analog Tour (20.02.2016, Toruń)

/
2 Comments





To było moje czwarte spotkanie (dodając koncert Curly Heads, to w sumie piąte) z Dawidem Podsiadło. I bezsprzecznie był to najlepszy jego koncert jaki do tej pory widziałem. Koncert w klubie Od Nowa oczywiście był związany z promocją drugiej płyty. Płyty, która krótko mówiąc, jest zdecydowanie dojrzalsza od tej debiutanckiej, nie tracąc przy tym przebojowości. I tak też wyglądał ten koncert. Zacznijmy od tego co się w tej sferze pozmieniało. Powiększyło się zdecydowanie instrumentarium. Dawid nie posługuje się już tylko mikrofonem, siada także za klawiszami, korzysta z różnych dodatkowych narzędzi – na scenie było tego mnóstwo. Wrażenie robiły ogromne klawisze Hammonda, za którymi schowany był Michał Sęk. Wszystko to pozwalało na tworzenie niesamowitych dźwięków, a piosenki nabierały zupełnie nowej świeżości – szczególnie hity z pierwszej płyty. Dodać do całości trzeba świetne oświetlenie, które pięknie współgrało z tym co słyszeliśmy i stwarzało dobry klimat. Całe te show było zresztą niezwykle precyzyjnie przygotowane. Jestem pod wrażeniem ułożenia setlisty – te bardziej taneczne i  spokojniejsze momenty wspaniale były ze sobą przeplatane. Pełne uznanie też za przemyślane i rozsądne przejścia między utworami. Brawa zresztą dla całego bandu, który stoi za Dawidem, są to niesamowici muzycy, którzy świetnie czują to co grają i wykonują rewelacyjną pracę. Ja jestem osobiście zawsze zafascynowany grą Olka Świerkota na gitarze. To teraz czas na  szczegóły odnośnie samego przebiegu koncertu. 

Zaczęło się tak jak płyta: klimatyczne Intro a potem przyjemny, nieco indie-rockowy Forrest. Następnie ogromny krzyk radości publiczności, bo o to już słyszymy W dobrą stronę. Co tu wiele mówić, każdy wie, że to fajny taneczny kawałek i taki też jest na żywo. Dobra energia została podtrzymana przez Block i Project 19. Balladowe Four Sticks przyniosło chwilę spokoju i oddechu. Dalej No, które całkowicie zostało zmienione w pierwszej połowie. Początek został świetnie spowolniony. Wybrzmiał wręcz stadionowo, zmuszając publiczność do wspólnego śpiewu, a później utwór wskoczył na ten znany z pierwowzoru poziom niesamowitej energii, która zmusiła mnie już do szalonego skakania. Tak, od tej pory już całkowicie się "wkręciłem" w ten koncert. Cashew pozwolił na krótki odpoczynek przed kolejnym energicznym fragmentem koncertu. Najpierw Bela – bardzo pozytywne wykonanie, a następnie Trójkąty i Kwadraty – wykonane w piekielnie dobrej wersji funkowej. Zapomnijcie o tym dość popowym oryginale. Tego wieczoru można było odkryć tę piosenkę zupełnie na nowo. Mistrzostwo panowie! I jeszcze te rewelacyjne outro w postaci hitu Daft Pank Get Lucky. Co za energia! I znów chwila uspokojenia i czas na zatopienie się w dźwiękach Eight i Elephant. Kolejną dawkę energii zapewnił, niemal stworzony do grania na żywo (świetnie wciąga publikę w zabawę) Pastempomat. A po nim Byrd... Nie mam słów. Kto zna tę piosenkę z płyty to wie czego można się po niej spodziewać. Pierwsza połowa jest dość niewinna, by w pewnym momencie uderzyć tak potężnym transowym, psychodelicznym brzmieniem, że w pierwszej chwili oniemiałem. To było jak rażenie piorunem. Gdy zagrali ją ponownie w drugim bisie, to naprawdę totalnie odleciałem. Zero kontaktu z rzeczywistością! Moc i koncertowa petarda! Potem powrót do pierwszej płyty i Nieznajomy, również zmieniony, troszkę jakby bardziej elektroniczny, więcej w tym kawałku było energii – dobra zmiana. I na koniec w podstawowej części koncertu usłyszeliśmy Where Did Your Love Go (najlepsza z tych wolniejszych piosenek tego wieczoru – klasa) i bardzo fajne Song of Analog. Przed bisami muszę przyznać, że wrzawa i piski dziewczyn niemal były ogłuszające. Na bisy dostaliśmy przyjemne Powiedz mi, że nie chcesz (tutaj chyba było najmniej zmian w aranżu, choć może czegoś nie uchwyciłem, jakoś ta piosenka umknęła mi z pamięci) i raz jeszcze W dobrą stronę. Tak jak już wcześniej wspominałem, udało się Dawida i zespół wywołać na jeszcze jedną piosenkę, która dopełniła "zniszczenia umysłu". 

Mógłbym jeszcze rozpływać się nad tym koncertem, ale skwituję go krótko: kariera Dawida idzie w dobrą stronę! :)








PM 


 


Polecane

2 komentarze:

Obsługiwane przez usługę Blogger.